niedziela, 29 stycznia 2012

"Jak szybko nauczyć się języków obcych"- Martyna Jacenko

Kolejny poradnik, jaki gości na mojej półce, czyli 
”Jak szybko nauczyć się języków obcych” Martyny Jacenko jest w moim posiadaniu już jakieś 3 lata. Przez ten czas przeczytałam go już kilka razy. 
Dlaczego? Dlatego, że jest ……. PRZYJEMNY !
Tak, to słowo znakomicie określa mój stosunek do niego.

Pierwsze co mnie zachęciło do zakupu to cena- myślę, że 19 zł (taka cena widnieje na okładce) to dobra cena, za książkę tego typu. 
Następnie zwróciłam uwagę na objętość- poradnik nie należy do szczególnie obszernych, zaledwie 108 stron tekstu. Nie uważam tego za minus, oczywiście jedynie w przypadkach, gdy idzie to w parze ze skondensowaną treścią. W tym przypadku nie mamy do czynienia z niepotrzebnym „wodolejstwem”, za co wielki plus dla autorki.

Pani Martyna zaskarbiła sobie moją sympatię tym, że już w pierwszych zdaniach wstępu napisała, że daruje sobie przekonywanie nas o słuszności nauki języków obcych. Nie znajdziemy tu rad rodem z poradnika, o którym pisałam wcześniej.

Rozdział pierwszy dotyczy anatomicznych i fizjologicznych aspektów nauki języka. Szybkie przedstawienie budowy i funkcji poszczególnych części mózgu. Dla mnie ten rozdział, był powtórką tego, czego uczyłam się już nie raz, ale jak wiadomo „repetitio est mater studiorum” ;). Autorka na samym początku tej części zaznacza, że wcale nie musimy jej czytać jeśli nie jesteśmy zainteresowani. Ciekawy chwyt, pierwsza myśl- jak nie muszę, to przeczytam :D. Później okazuje się, że warto było poświęcić chwilę, ponieważ Pani Jacenko wspomina o ciekawych eksperymentach dotyczących stresu itp.

Podczas dalszej lektury bardzo przypadł mi do gustu pewien cytat: 
„Proces uczenia, jaki znasz ze szkoły i wielu kursów językowych, to właśnie proces uczenia, a nie uczenia się. Dziecko, które już zostało wtłoczone w system szkolny, podświadomie oczekuje, że zostanie czegoś nauczone, zaczyna być bierne. Z wiekiem ten stan się pogłębia. Traci też własną wewnętrzną motywację do nauki- wytwarzają się u niego cechy osobowości niewolnika w dziedzinie zdobywania wiedzy.”
Dawno nie czytałam, tak mądrej i prawdziwej konkluzji dot. nauki języka. Chyba sobie to wydrukuję i będę rozdawać wszystkim, którzy obwiniają za swój poziom języka każdego, tylko nie samego siebie. Gdzieś już to chyba pisałam, ale uważam, że dopóki każdy nie weźmie personalnej odpowiedzialności za to co umie i zrozumie, ze nie może do końca życia obwiniać złego podręcznika, wrednej pani z czasów podstawówki, systemu edukacji szkolnej itp. to tak naprawdę nigdy nie osiągnie tego poziomu jakiego oczekuje. Autorka także wielokrotnie nam o tym przypomina podczas lektury.

W książce możemy także spotkać opis rodzajów inteligencji, o których już wspominałam podczas recenzji książki Pani Anny Szyszkowskiej-Butryn, jednak tutaj są one opisane pokrótce i niestety autorka zakłada, że każdy z nas zdaje sobie sprawę z dominującego u niego typu inteligencji. Z własnego doświadczenia wiem, że jednak w wielu przypadkach tak nie jest, bo nasze myślenie o samym sobie często jest bardzo schematyczne – jestem w klasie mat-fiz to pewnie mam inteligencję matematyczno-logiczną, koniec kropka. Pani Martyna podaje nam także zaledwie kilka sposobów nauki do każdego typu, dlatego warto nie poprzestawać jedynie na tym i rozszerzyć swoją wiedzę o inne pozycje. 

Z przyjemnością stwierdziłam, że autorka tak samo jak ja ma rozwiniętą inteligencję matematyczno-logiczną oraz intrapersonalną. Bardzo spodobało mi się to, że zaznaczyła fakt, że int. intrapersonalna często jest mylnie postrzegana. Słusznie zaprzeczyła temu, jakoby osoby z tym rodzajem inteligencji były zamkniętymi w sobie odludkami, które boją się ludzi J.

Bardzo spodobał mi się także rozdział o częstotliwościach fal mózgowych i falach alfa, które owiane mitem, nadal funkcjonują jako opis idealnego stanu do nauki. Pani Martyna przytacza wiele argumentów, które podważają ich znaczenie. Reprezentuje zdrowe i krytyczne podejście do tej kwestii, które świetnie wyraża fragment z jej książki:
 „W jakim stanie należy się więc uczyć? W  stanie rozluźnienia, ale jednocześnie skoncentrowanej uwagi oraz pozytywnego nastawienia i wiary w sukces. (…) I wszystkim uczącym się polecam właśnie skoncentrowanie się na tym, co na nich działa, zamiast rozważania, jakie fale powstają w ich mózgu podczas nauki, a tym bardziej dążenia do osiągnięcia jakiegoś wyśnionego stanu alfa.”

Pani Jacenko jest tak samo jak ja zagorzałą zwolenniczką fiszek, a szczególnie tych przygotowywanych samemu. Także uważa, że „Dłoń pamięta”, dlatego nawet na gotowych fiszkach radzi pod spodem napisać słówko własnoręcznie J- co jest według mnie świetnym pomysłem. Z wyżej wspomnianych powodów (typ inteligencji) docenia rolę gramatyki w nauce języka i w jednym z rozdziałów bardzo obrazowo przedstawia , jak ważne jest poznanie systemu , aby móc zrozumieć.

Co jeszcze mi się podoba w tej książce?
  • ciekawe ćwiczenia rozgrzewające, do stosowania przed nauką
  • bardzo duża ilość linków do stron, na których znajdziemy więcej informacji na tematy poruszane przez autorkę
  • informacje np. o czasie jaki powinna trwać pojedyncza sesja nauki są podparte badaniami, a nie są radosną twórczością Pani Martyny
  • przedstawione poziomy biegłości są zgodne z ogólno przyjętą klasyfikacją Rady Europy
  • zawarte w książce rady są praktyczne i przede wszystkim „do wykonania”
  • podejście autorki jest jak najbardziej zdroworozsądkowe, autorka bardzo krytycznie podchodzi do wszelkiego rodzaju metod nauki i innych „haseł”, które bardzo często towarzyszą różnym kursom

Jednym z najważniejszych aspektów jst także to, że pani Martyna Jacenko nie jest anonimowym autorem kolejnego poradnika o nauce języków, o którym tak naprawdę nic nie wiemy. Prowadzi w Internecie serwis www.soffa.pl , gdzie możemy bez problemu podzielić się z nią  oraz innymi użytkownikami swoimi przemyśleniami i własnymi sposobami na naukę. Na stronie dostępne są także video, na których autorka przedstawia w skondensowanej formie to, co zawarte jest w książce. Polecam zatem zapoznanie się z tym serwisem, który mam nadzieję w przyszłości będzie się rozwijał. Bardzo cenię sobie możliwość kontaktu z autorką, ponieważ w ten sposób pokazuje swój szacunek do czytelnika i zachęca do dyskusji
Jeśli będziecie mieli okazję to myślę, że warto zapoznać się z treścią, chociaż wydaje mi się, że treść zawarta na stronie int. jest powtórką informacji z książki. 

Osoby, które będą oczekiwać rozwiązania wszystkich swoich problemów po lekturze tej książki, mogą się bardzo rozczarować. Jeśli ktoś szuka dokładniejszego poradnika , który poprowadzi go od samego podczątku krok po kroku przez proces nauki języka i potrzebuje dużej dawki pomysłów na naukę, to nie jest pozycja dla niego. Niemniej jednak uważam, że jest dobra i warto się zapoznać z jej treścią z czystej ciekawości :).

W następnym poście może co nieco o tym, jak aktualnie wygląda moja nauka czeskiego i co nowego zagościło na mojej językowej półce.

15 komentarzy:

  1. Może to głupie, ale lubię takie "przyjemne" książki. Może i nie ma w nich nic niezwykle odkrywczego, ale pozytywnie mnie nastrajają i nabieram dzięki nim chęci do nauki...
    Jestem niesamowicie ciekawa, jaki typ inteligencji by mi wyszedł. W podstawówce kochałam polski i chciałam iść do gimnazjum o profilu humanistycznym. Później z tego zrezygnowałam, poszłam na ogólny, w liceum byłam na mat-gerze, dobrałam rozszerzoną historię sztuki i wos, a teraz studiuję japonistykę i żałuję, że nie wybrałam zamiast tego sadownictwa... ^^ Zawsze uważałam się za typ matematyczno-logiczny, ale kto mnie tam wie?

    Świetnie się czyta Twoje posty, to jeden z moich ulubionych blogów :). Czekam z niecierpliwością na dalsze posty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sadownictwo, w sensie prawo, czy sadzenie roslinek? ;)

      A jak nie chcesz juz miejsca na japonistyce, to ja z przyjemnoscia je przyjme :D

      @Aleksandra: Zachecilas mnie do zrobienia testu na typ inteligencji z 'Jak szybko opanowac jezyk obcy' :)

      Zdravim!

      Usuń
    2. Ja w gimnazjum chciałam iść na progil humanistyczny, bądź językowy; w liceum wylądowałam świadomie na biol-chem'ie, co skutkowało potem wyborem kierunku studiów typowo medycznego. Niestety chyba odkryłam, zę bardziej ciągnie mnie do studiów, któe są kreatywne i ogólnorozwojowe i nie opierają się na "kuciu na blachę".
      Cieszę się, że moje posty przypadły Ci do gustu :D motywuje mnie to do częstszego dodawania postów.

      Adam- zrób, zrób i podziel się wynikami !

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wciągający wpis (jak zawsze :]). Czekam na kolejne wpisy! ^^ Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja czekam na jakąś recenzję u Ciebie ;)

      Usuń
    2. Świetnie by było, tylko nie mam czego ^^

      Usuń
  4. Najbardziej zaciekawiła mnie kwestia czasu, jaki powinna trwać pojedyncza sesja nauki - zawsze się zastanawiam czy nie siedzę zbyt krótko lub zbyt długo np. nad słownictwem. Niby zawsze jest to sprawa indywidualna, ale jeżeli okaże się np., że po 40 minutach mój mózg i tak już nie przetwarza, to będę zła na niedobrze spożytkowany czas :) Zajrzę na podaną przez Ciebie stronę i chętnie zapoznam się z zamieszczonymi tam zagadnieniami z książki. Swoją drogą - zgadzam się z Tobą w kwestii "anonimowych autorów", których jest teraz mnóstwo. Handlują swoimi wywodami na Allegro czy innych Złotych Myślach, a po przeczytaniu okazuje się, że ich radosna twórczość nie ma nic do zaoferowania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tę kwestię poruszyła włąsnie Martyna Jacenko, powołując się na eksperymenty naukowców, stwierdziła, że najbardziej optymalny czas nauki wynosi 25 min. Ja uważam, że u mnie większe wrażenie ma pora o której się uczę, niż konkretny czas sesji. Zdecydowanie najlepiej uczę się wieczorem i w nocy. Wtedy wszystko lepiej wchodzi mi najłatwiej i nawet nie patrzę na zegarek.

      Jestem uczulona na "anonimowych autorów", najbardziej frustruje mnie fakt, że ludzie skuszeni świetnym opisem wydają grube pieniądze na to, żeby przeczytać pdf, który ma 80 stron i jest zbiorem rad dostępnych w internecie, a połowę "książki" stanowi dodatek w stylu- 100 najczęściej używanych słów w angielskim :/.....

      Usuń
  5. Ach, no i najważniejsze - własnoręczne tworzenie fiszek jest niezastąpione! To samo zresztą tyczy się wszelkich notatek - te umiejętnie tworzone naprawdę mogą być gwarantem sukcesu!

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dla mnie nie ma większej przyjemności od obcowania z książką, żaden program komputerowy do nauki języka nie zastąpi mi dobrego, klasycznego , książkowego kursu. Z tego też powodu nie lubię kserówek, zawsze staram się zdobyć książkę, używaną bądź nie.

      Usuń
  6. @Aleksandra: zrobilem, ale napisze jutro rano, bo teraz nie mam sily tyle rzeczy przelewac na ekran ;)

    @Futbolowa: akurat nie ma chyba czegos takiego jak 'za krotkie siedzenie nad slowkami' ;) U mnie zalezy, jak czuje, ze moge jeszcze, to dzialam. Jak nie - odpoczynek krotki :P

    BTW. Widze, ze blogi sie mnoza jak grzyby po deszczu! Damn, nie nadaze z czytaniem ;)

    Zdravim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam na wpis w takim razie :)

      Im więcej blogów tym lepiej, jest przynajmniej z kim wymieniać doświadczenia !

      Usuń
  7. Myślę, że powinnaś zajrzeć na stronę Edgarda, zakładka Zapowiedzi. Chyba znajdziesz tam coś dla siebie :)
    http://www.jezykiobce.pl/zapowiedzi,l4.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie ostatnio Raija mnieo tym poinformowała, cieszę się, że w końcu wydawnictwa powoli dostrzegają "niedoceniany czeski". Książka zapowiada się bardzo interesująco, postaram się z nią zapoznać, jeśli tylko będę miała okazję.

      Usuń