sobota, 30 czerwca 2012

Ulubione materiały- Rozmówki planszowe

Wiem, że obiecywałam post dotyczący moich materiałów i nauki hindi, który miał się ukazać do końca czerwca, jednak z racji tego, że czekam jeszcze na kilka materiałów, wstrzymam się z notką.

Dzisiaj porządkując mój regał z materiałami do języków, zorientowałam się, że jeszcze nigdy nie wspominałam o moich ulubionych rozmówkach, które mogą wydawać się nieco kontrowersyjne.

Na samym wstępie muszę się przyznać, że mam dziwną słabość do wszelkiego rodzaju rozmówek z różnych języków. Zwykle kiedy zaczyna mnie interesować jakiś język, to zwykle one są pierwszą rzeczą jaką kupuję. Lubię rozmówki ze względu na ich cenę- przeważnie nie przekraczają 20zł, mały format i praktyczność- najczęściej są kompendium zawierającym podstawy gramatyki i wymowy, najbardziej potrzebne zwroty i słownictwo. Często okazują się ratunkiem dla mnie i mojego portfela, ponieważ kiedy język niespecjalnie przypadnie mi do gustu, to swoją przygodę z nim kończę na zakupie rozmówek.

Nigdy nie wykorzystywałam rozmówek do tego, do czego teoretycznie są tworzone, czyli komunikacji za granicą. Dla mnie wszelkie rozmówki stanowią dodatek do nauki języka obcego. Ze względu na ich format  mam jakieś zawsze w torebce ze sobą i przeglądam je w pociągu, tramwaju czy w kolejce. Podział na kategorie ułatwia naukę z ich pomocą i np. kiedy jadę na spotkanie w pubie z przyjaciółką, przeglądam sobie zwroty związane z zamawianiem napoju w barze, rezerwacją stolika, zapraszaniem znajomych do klubu; kiedy czekam na pociąg uczę się słownictwa dotyczącego zakupu biletów- szybka powtórka i okazja do zapamiętania przydatnych zwrotów, szczególnie uwzględniając to, że uczę się ich w konkretnej sytuacji, powiązanym kontekście.

Na naszym rynku dostępny jest ogrom przeróżnych rozmówek, a przed okresem wakacyjnym możemy zauważyć jeszcze większy wysyp materiałów tego typu nie tylko w księgarniach, ale także w supermarketach i kioskach. Osoby uczące się bardziej popularnych języków mogą mieć nie lada problem z znalezieniem wartościowych pozycji. mój wybór z oczywistych powodów jest bardziej ograniczony.


Na ten moment w swojej kolekcji posiadam 7 sztuk różnych rozmówek do języka czeskiego, z których generalnie jestem zadowolona, jednak jedna pozycja szczególnie przypadła mi do gustu.

Mam na myśli "Rozmówki planszowe polsko-czeskie" wydawnictwa Red Point
Wydawnictwo do tej chwili było mi całkowicie nieznane i przyznam szczerze, że nie spotkałam się z żadnymi innymi materiałami tego wydawcy, a po wejściu na podaną na okładce stronę nie uzyskałam zbyt wielu informacji  na jego temat. Dowiedziałam się jedynie, że jest to sieć szkół wykorzystująca metodę Red Point w nauczaniu języka angielskiego. 

W księgarniach mój wzrok przykuły oferowane rozmówki ze względu na dość szeroką gamę języków: od popularniejszych- angielskiego, niemieckiego, hiszpańskiego, francuskiego, włoskiego, rosyjskiego; po mniej znane- czeskie, bułgarski, grecki, węgierski, chorwacki, rumuński.
Rozmówki nie należą do najtańszych- ja za moje, pół roku temu zapłaciłam 24zł ze zniżką na empik.com. Jednocześnie są one większe od typowych rozmówek (16cm na 10,5cm), a ilość stron wynosi 300 w wersji czeskiej.

Jedną z najbardziej kontrowersyjnych rzeczy może być dla większości reklamowana metoda. 
Napis na okładce krzyczy: GWARANTOWANA KOMUNIKACJA NAWET BEZ MÓWIENIA !

Cała idea ma polegać na tym, że rozmówki składają się z planszy- lewa (pomarańczowa) strona przeznaczona jest dla nas, a prawa (zielona) dla naszego rozmówcy

Wszystko do tego momentu prezentuje się świetnie, dopóki nie przeczytamy, że plansze te mają nam posłużyć do WSKAZYWANIA (o zgrozo !)  rozmówcy naszych pytań oraz otrzymywania w ten sam sposób odpowiedzi. Może to tylko moje subiektywne wrażenie, ale wydaje mi się, że pomimo znajdującego się tam zapisu wymowy przy każdym zwrocie, autorzy zachęcają jednak do korzystania z rozmówek przy użyciu wspomnianej metody.

Myślę, że jest to szokujące nie tylko dla pasjonatów nauki języków obcych i uzasadnienie, że ma to pomóc osobom, które nie znają języka, bądź czują lęk przed mówieniem, w ogóle do mnie nie przemawia.
Najlepszym sposobem na pozbycie lęku przed mówieniem jest tylko i wyłącznie MÓWIENIE ;), więc stosując taką metodę tylko coraz bardziej pogłębiamy ten strach.
Owszem, takie plansze mogą być pomocne wtedy, kiedy faktycznie nie możemy się porozumieć z naszym rozmówcą i dobrym rozwiązaniem będzie napisanie ,bądź pokazanie w inny sposób o co nam chodzi.

Dziwnie bym się czuła gdyby obcokrajowiec, których w czasie Euro we Wrocławiu nie brakowało :), zamiast próbować zadać pytanie po polsku,angielsku czy w innym języku, podszedłby i pokazał mi to pytanie na planszy... Przecież to zabija całą przyjemność komunikowania z drugim człowiekiem i już od początku tworzy niepotrzebną barierę.

Pomijając całe to nieprzyjemne wrażenie, rozmówki są ŚWIETNE ! Mój egzemplarz jest już troszkę sfatygowany, ponieważ towarzyszył mi w prawie każdym weekendowym wyjeździe do Poznania. Uwielbiam w nich to, ze nie są to typowe zwroty dotyczące tematu np. Mam awarię samochodu tylko początek zdania Przepraszam czy ma Pan/Pani.... i ogromna ilość możliwości dokończenia tego zdania lewarek/przewody rozruchowe/kanister z benzyną/linkę holowniczą/trójkąt ostrzegawczy/klucz do kół itp..
Forma początkowo przewidziana do pokazywania, idealnie sprawdza się do nauki zwrotów :), ponieważ podane mamy prawie wszystkie warianty pytań i odpowiedzi dotyczących wybranego tematu w jednym miejscu.
Rozmówki są bardzo przejrzyste, dzięki indeksowi na okładce można dosłownie w kilka sekund znaleźć to czego szukamy. Gdybym miała zostawić sobie tylko jedne rozmówki z mojej kolekcji, to na bank byłaby to ta pozycja !

Mam nadzieję, ze ktoś doczytał do końca ten bardzo długi post. Chciałam jednak opisać wszystkie odczucia dotyczące tych rozmówek, może komuś pomogą przy decyzji o zakupie- w końcu za tę cenę można mieć już dobry kurs.

Mieliście kontakt z tą serią? Co sądzicie o opisanej metodzie? Chętnie poczytam czy tylko we mnie wzbudza ona takie emocje ;)




wtorek, 26 czerwca 2012

Decyzja podjęta- dwa kierunki studiów :)

Od ponad 3 miesięcy intensywnie zastanawiałam się nad podjęciem dodatkowych studiów do planowanej filologii czeskiej. Na oku miałam kilka pokrewnych kierunków na różnych uczelniach.

Przez wiele tygodni porównywałam programy studiów zaznaczając na kolorowo przedmioty takie same/podobne/różne/ciekawe/ mniej interesujące itp. Nagle na stronie jednej z uczelni przeczytałam informację o planowanym nowym kierunku studiów. Niestety z racji jego nowości, nie mogłam liczyć na uzyskanie jakichkolwiek informacji poza kilkoma ogólnymi zdaniami na temat kierunku. Po dosyć długiej wymianie maili z biurem rekrutacji i otrzymaniem wielu odpowiedzi o treści "Program jest w przygotowaniu, prosimy o cierpliwość" oraz zmianie charakteru upatrzonej przeze mnie specjalizacji na nieco inną, wreszcie dostałam w swoje ręce gotowy program studiów :D.
Czytałam go tysiące razy i przesłałam do członków najbliższej rodziny. Po wspólnych analizach podjęłam ostateczną decyzję i w poniedziałek pobiegłam z dokumentami na uczelnię przez co OD PAŹDZIERNIKA zaczynam studia na kierunku Politologia, specjalność Media i marketing polityczny w trybie niestacjonarnym !

Początkowo myślałam oczywiście o zajęciach w trybie stacjonarnym, jednak stwierdziłam, że nie chcę się na pierwszym roku przejmować pokrywającymi się zajęciami na obu kierunkach ( haha nawet jak studiowałam jeden to mi się zawsze coś pokrywało ;) ). Jeżeli na drugim lub trzecim roku jednak stwierdzę, że dam radę pociągnąć oba dziennie, to postaram się o przeniesienie.

Jedną z decydujących kwestii był także fakt, że przez pierwszy semestr jestem zwolniona z opłat za czesne, ze względu na moje wyniki z matury. Dodatkowo obie uczelnie, na których będę studiować znajdują się w odległości 10 minut spacerkiem od mojego domu, co także nie jest bez znaczenia, bo pamiętam jakim wyczynem było przejechanie przez prawie cały Wrocław z domu na uczelnię z samego rana ;).

Forma zajęć w trybie weekendowym też jest mi już znana i to w wersji "hard" , ponieważ ponad połowa weekendów w tym roku wyglądała u mnie w następujący sposób:-sobota, pobudka 2.30, wyjście z domu na dworzec 3.00, pociąg z Wrocławia do Poznania 3.33, wysiadka w poznaniu 6.37, zajęcia od 8.15 do 16:45, powrót do domu pierwszym pociągiem, pójście spać i na następny dzień powtórka z rozrywki ;). Cieszę się, ze ten etap mam już za sobą, może za jakiś czas będę go wspominać z uśmiechem na twarzy.

Na ten moment jestem pełna entuzjazmu i motywacji, choć pewnie za jakiś czas będę sobie pluła w brodę, że zachciało mi się studiować dwa kierunki, ale oba są moim marzeniem już od jakiegoś czasu i pewnie bym żałowała, gdybym nie zdecydowała się na nie już teraz.

Wiem, że znajdą się osoby, które powiedzą, że nie ma się czym chwalić, że politologia jest nieprzyszłościowa itp., ale ja od dawna mam już pewien plan "na siebie" i chcę w końcu zacząć go realizować, a to jest właśnie pierwszy krok :).

Liczę też, że za dwa tygodnie będę się z wami dzielić informacją o przyjęciu mnie na filologię czeską, no ale wszystko w swoim czasie...

niedziela, 24 czerwca 2012

Łacina ?

Egzamin zawodowy za mną, więc mogę już spokojnie powrócić do blogowania- wyniki dopiero pod koniec sierpnia,także zdążę już o nim zapomnieć ;).
Jednocześnie chciałam powitać wszystkich nowych czytelników i osoby, które odwiedzały mojego bloga, chociaż przez ostatni czas za wiele się na nim nie działo.
Początek lipca i wyniki rekrutacji  zbliżają się już wielkimi krokami, dlatego coraz poważniej zaczynam analizować program studiów i zastanawiać się nad poszczególnymi przedmiotami.


Jak na filologię przystało, pierwszy semestr przywita mnie zajęciami z ŁACINY. Gdybym się jednak zdecydowała na filologię indyjską i kulturę Indii byłyby to 4 semestry !
Jeśli chodzi o moją przygodę z łaciną, to nie była ona zbyt długa- także obowiązkowy semestr zajęć, jednak wtedy już na wstępie usłyszałam, że łaciny nauczę się na anatomii a nie na ćwiczeniach z łaciny ;). Z tego względu nauka ograniczyła się tylko do klasycznej pamięciówki- wkuwania nazw anatomicznych po polsku i łacinie...


W szkole średniej także nie miałam przyjemności zapoznać się z tym językiem, chociaż wiem, że wiele szkół prowadzi takie zajęcia na profilach biologiczno-chemicznych czy historycznych.  Podobno moja szkoła także    
oferowała lekcje łaciny- niestety ja chodząc do niej przez 6 lat nie miałam przyjemności poznać nauczyciela od łaciny- z rosyjkim była identyczna sytuacja ;)


Na swojej półce posiadam jedynie dwie książki ( starsze i nowsze wydanie), z których korzystała moja uczelnia oraz kurs Edgarda, który zakupiłam bardzo dawno temu, kiedy dostałam się na poprzednie studia i miałam ambitny plan, aby zapoznać się przynajmniej z podstawami ;). Niestety kurs wylądował na półce i przyznam się szczerze, że po rozpakowaniu nie zaglądnęłam do niego ani razu, dlatego nie mogę nawet powiedzieć, co w nim dokładnie jest :/. Możliwe, że w te wakacje wreszcie zapoznam się z jego zawartością, chociaż nie wydaje mi się, abym z niego wiele wyniosła. 


Wiem, że wśród moich czytelników są osoby, które już miały do czynienia z łaciną na studiach filologicznych i mogą się podzielić wrażeniami :). Polecacie może jakieś ciekawe książki lub macie sposób jak ugryźć łacinę? Jak wspominacie zajęcia z łaciny na studiach? Coś jeszcze pamiętacie czy może był to tylko jeden z przedmiotów do zaliczenia?

wtorek, 5 czerwca 2012

Aktualności

Jako, że 18 i 19 czerwca to dni, w których zmagać się będę z egzaminem zawodowym, do którego się aktualnie przygotowuję, postanowiłam w ramach przerwy w nauce napisać kilka słów o tym ,co się u mnie dzieje.
1.Rekrutacja na studia: z racji tego, ze rejestracja na studia na UWr rozpoczęła się już 1 czerwca, jestem już zarejestrowana na filologię czeską, a po cichu rozmyślam nad fil.indyjską i kulturą Indii, ale mam jeszcze trochę czasu na ostateczną decyzję. Jednocześnie czekam na program drugich studiów, które mam w planach. Pozostanie mi teraz tylko załatwienie wszystkich formalności z poprzednią uczelnią i odzyskanie dokumentów ;).
2.Czeski: Czeski ma się dobrze. Zajęcia dodatkowe skończę prawdopodobnie z początkiem lipca. Na ten moment zapoznaję się z książką firmy Edgard na poziomie średnio zaawansowanym i jestem z niej bardzo zadowolona. W ramach podtrzymania motywacji czytam książkę "Obrazki z Czech" wrocławskiej dziennikarki, która przez 9 lat mieszkała w Pradze. Lektura po czesku idzie całkiem dobrze, liczba książek do przeczytania stale wzrasta. W czasie wakacji mam zamiar spędzić około 5 dni w Pradze, termin jeszcze do ustalenia.
3.Angielski: Jak wspominałam w jednym z poprzednich postów, staram się wrócić do dawnego poziomu z angielskiego. Maltretuję fiszki, oglądam filmiki na youtube, w planach mam serial w oryginale. Udało mi się także upolować dzisiaj w bibliotece na wyprzedaży za 3zł angielską książkę beletrystyczną, wprost idealną do takiego niezobowiązującego czytania. Jednocześnie zaopatrzyłam się w kilka ebook'ów do zgrania na mój czytnik, ale o tym za chwilę.
4.Hindi: Tak dobrze przeczytaliście, chyba już dojrzałam do tego momentu, aby moje materiały do hindi przestały jedynie zdobić półkę i faktycznie posłużyły do tego, do czego zostały stworzone :) postaram się napisać o tym osobny post, może kogoś zainteresuje.
5.Słowacki: Do słowackiego udało mi się zdobyć kilka interesujących książek, jednam staram się go nieco trzymać na dystans, aby nie namieszał w moim czeskim :). Chciałabym w tym roku w miarę możliwości wybrać się do Bratysławy, zobaczymy co z tego wyjdzie.
6.Rosyjski: Jakiś czas temu wpadłam na szatański pomysł, aby wybrać się na wakacyjny kurs rosyjskiego, aby ugruntować i usystematyzować to czego nauczyłam się sama. Od rosyjskiego nie ucieknę ( i nie chcę uciekać !), ponieważ na studiach będzie moim drugim językiem słowiańskim- o ile znowu nie zacznę myśleć o ukraińskim ;). W  ostatnim czasie wciąż słucham rosyjskiego radia, niekoniecznie z własnej woli ;), mój chłopak lubi słuchać rosyjskiej muzyki podczas pracy przy komputerze, ale nie narzekam, bo także ją bardzo lubię. W tym roku, tak samo jak w poprzednim wybieramy się na Festiwal Piosenki Rosyjskiej w Zielonej Górze!
7.Książki: Ogólnie w przeciągu ostatniego miesiąca przeczytałam mnóstwo książek! Główną przyczyną tego był chyba fakt, ze nałożyły mi się zamówienia na wszystkie tytuły w bibliotece, nawet te sprzed miesiąca i wcześniej. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona, bo uwielbiam czytać i jednocześnie lubię to uczucie, kiedy oddaję do biblioteki przeczytaną książkę, a nie taką która jedynie przez jakiś czas przyozdobiła moją półkę i z braku czasu nie zaglądnęłam nawet do niej.
8.CZYTNIK: Jako, ze w piątek obchodziliśmy dzień dziecka, mój tato postanowił mi zrobić prezent i sprezentować mi wybrany przeze mnie czytnik. Wybrałam model dostępny w jednej z sieci sklepów RTV i wszystko byłoby niby ok, gdyby nie fakt, że zakup tego czytnika wiązał się z naprawdę nieprzyjemną sytuacją w sklepie, wynikającą z delikatnie mówiąc złego wychowania personelu.... Skutkiem tego czytnik zakupiony został ostatecznie w innym sklepie. Myślałam, że fatum jakie prześladowało to urządzenie od samego początku już się skończyło, niestety czytnik po wgraniu próbnych 3 ebooków i jednokrotnym włączeniu wyłączył się na AMEN. Przestał reagować na jakiekolwiek próby włączenia czy podłączenia go do komputera. Jak widać nie nacieszyłam się, gdyż zaraz potem wrócił do sklepu i został wysłany do wymiany. Pozostaje mi czekać na nowy nawet do miesiąca , jak zostałam poinformowana :( . Wszystkie ściągnięte ebooki utknęły na moim laptopie...

Zastanawiam się czy napisałam już wszystko co chciałam wam przekazać, jeśli nie to napiszę o tym w następnym poście, a teraz wracam do nauki i DO USŁYSZENIA !