czwartek, 29 grudnia 2011

Język niemiecki- powrót do gimnazjum ;) ?

Dzisiejszy spacer do Biblioteki Uniwersyteckiej zaowocował wizytą w jednej z księgarni z tanimi książkami (Wrocławianie pewnie znają Dedalusa ;) ). Do tego miejsca powinnam mieć oficjalny zakaz wstępu, ponieważ każda wizyta kończy się u mnie nieplanowanym zakupem. No ale przechodząc do rzeczy skąd ten tytuł?

Podchodząc do półki z materiałami do języków obcych mój wzrok zwykle kierował się na książki do nauki języka rosyjskiego, bo o materiałach do czeskiego mogę zapomnieć. Niestety asortyment od jakiegoś czasu pozostaje niezmieniony, także wszystko co planowałam kupić już mam. Dziwnym trafem mój wzrok powędrował w kierunku książek do języka niemieckiego. 

Wśród wielu słowników itp. Wypatrzyłam jedną pozycję, która przykuła moją uwagę Testy-Egzamin gimnazjalny wydawnictwa Edgard :D. Nie wiem co mnie ku temu skłoniło, lata nauki w gimnazjum mam już dawno za sobą, ale stwierdziłam, że pooglądać zawsze można. Jakie było moje zdziwienie kiedy zauważyłam cenę- 4,50 zł ! Po wnikliwym przeanalizowaniu opisu na okładce (książka była zafoliowana także nie mogłam obejrzeć zawartości) postanowiłam, że biorę ją ! Wzrok mojego mężczyzny gdy, zobaczył co upolowałam- BEZCENNY. Szczerze mówiąc nie mam zielonego pojęcia na jakim poziomie jest egzamin gimnazjalny z języka niemieckiego, ale pomyślałam, że będzie to ciekawa forma powtórki tego czego uczyłam się przez tyle lat. Ogólnie zaaferowana moim jakże doskonałym pomysłem powrotu do języka niemieckiego, sięgnęłam po kolejną pozycję Gramatyka języka niemieckiego dla gimnazjum wydawnictwa Rea. Akurat kilka egzemplarzy tej książki nie było zafoliowanych, więc mogłam bez problemu zapoznać się z zawartością. Na pierwszy rzut oka- bardzo ładnie wydana, miła dla oka, do wszystkich zagadnień gramatycznych ćwiczenia, jednym słowem BOMBA. Kiedy zobaczyłam cenę 7,50 zł to już prawie podbiegłam w podskokach do kasy ;). Jeśli ktoś będzie zainteresowany dokładniejszą recenzją, to za jakiś czas mogę napisać bardziej wnikliwą recenzję.

Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym kupiła tylko dwie książki. Moja domowa biblioteczka wzbogaciła się o Czechy i północna Austria nawigator turystyczny Carta Blanca,  samochodową mapę Czech i Słowacji, piękną laminowaną mapę Pragi oraz Angielski easy- PODRÓŻUJĘ wydawnictwa Larousse.

Dzisiaj doszła do mnie także wyczekiwana paczka z etui na CD z allegro. Nawet nie myślałam, że będą takie ładne, teraz wszystkie płyty językowe mam w jednym miejscu i to za 5 zł za sztukę ;).
Wczoraj natomiast dostałam wylicytowane 4 czeskie filmy- jeden mam już za sobą. Rozumiem coraz więcej co mnie niezmiernie cieszy.

Wiem, że ten post ma charakter nieco przechwałkowy, ale chciałam się z wami podzielić wiadomością o moich zdobyczach J.

wtorek, 27 grudnia 2011

Prezenty, prezenty...

Tak, zdecydowanie w tym roku musiałam być grzeczna ;) skoro Święty Mikołaj obdarował mnie takimi wspaniałościami ! Aż dziwne, że dostałam to co znajdowało się na mojej liście marzeń, przecież nie pisałam w tym roku listu do Mikołaja. Na zdjęciu oczywiście tylko książki, które pasują do tematyki bloga.
  1. Praga i Czechy- przewodnik z mojej ulubionej serii National Geographic. Bardzo podoba mi się jego forma-dużo zdjęć i długie opisy miast, miejsc i historii. Był na liście książek, które muszę kupić przed wyjazdem do Czech- jak widać już nie muszę ;). To jeden z tych przewodników, który możemy otworzyć wieczorem i  podróżować po wybranym kraju z kubkiem herbaty w ręce.

            2.Słownik czesko-polski Wiedza Powszechna- moje marzenie od samego początku nauki języka czeskiego. Niestety brak części polsko-czeskiej, ale i tak jestem zachwycona.  Mój poprzedni słownik można było określić mianem podręcznego, tego już na pewno nie J.  Dzisiaj miałam okazję skorzystać z jego pomocy- poranek spędziłam oglądając czeską telewizje śniadaniową i bajki dla dzieci. Znalazłam wszystkie szukane słowa, na co nie zawsze mogłam liczyć, przeszukując poprzedni słownik. Zdecydowanie 58 tysięcy haseł to nie lada gratka dla każdego językomaniaka. Myślę, że mój Mikołaj nie mógł lepiej trafić z prezentem, szczególnie kiedy mamy na uwadze wiadomość o ogłoszeniu upadłości przez wydawnictwo Wiedza Powszechna L.

            3.Rewolucja w uczeniu- chyba jedna z najpopularniejszych książek z zakresu funkcjonowania mózgu i procesu zapamiętywania. Książkę znam już od kilku lat, wielokrotnie oglądałam w księgarni poprzednie wydanie, miałam nawet ją wypożyczoną w domu, ale nigdy nie udało mi się przeczytać jej od deski do deski- teraz już nic mnie nie goni ;).

A jak prezenty pod waszą choinką? Znaleźliście pod nią to o czym skrycie marzyliście? Może jakieś materiały do nauki języka?

środa, 21 grudnia 2011

Kurs językowy ESKK- pierwsze wrażenia

Nad kursem językowym ESKK zastanawiałam się już od samego początku mojej przygody z czeskim. Niestety pierwszym i podstawowym czynnikiem, który osłabiał moje zainteresowanie była CENA. Cena 74.90 zł za pakiet miesięczny przez 20 miesięcy to stanowczo za wysoka kwota jak dla mnie. Ściągnęłam ze strony internetowej lekcję próbną, która na moje nieszczęście przypadła mi do gustu. Przeszukałam Internet w poszukiwaniu opinii na temat kursu, niestety Google na ten temat milczy ;). Znalazłam jedynie ofertę sprzedaży wszystkich zeszytów, jednak cena pomimo tego, że była o wiele niższa od kwoty za cały kurs, to jednak nie mogłam sobie pozwolić na jednorazowy wydatek rzędu 500 zł.

Od tamtego momentu moje zainteresowanie kursem zmalało do zera. Pomyślałam, że może kiedyś w przyszłości sobie na niego pozwolę, ale na tamtą chwilę temat uważałam za zamknięty.
Niestety pewnego dnia znajoma z kursu (pozdrawiam panią Grażynę jeśli mnie czyta ;) ) zaczęła opowiadać  o świetnym kursie, dzięki któremu jej koleżanka nauczyła się czeskiego na poziomie, który umożliwiał jej swobodną komunikację w czasie wycieczek do Czech. Dodała, że koleżanka nie korzystała z innych materiałów, jedynie z tego kursu. Oczywiście ja jako nałogowy zbieracz wszystkich materiałów do czeskiego byłam bardzo zainteresowana faktem, co to za tajemniczy kurs, o którym jeszcze nie słyszałam. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że chodzi właśnie o kurs ESKK. Jak się później okazało pani Grażyna kilka dni później dostała swój zamówiony pakiet lekcyjny i wyrażała się o nim w samych superlatywach. Mój wewnętrzny głos powtarzał mi, że ten kurs jest mi niepotrzebny, że mam już sporo materiałów i nie będę miała czasu na kolejne.

Kiedy przezwyciężyłam po raz kolejny chęć zamówienia tego kursu, otrzymałam pewnego maila. Zapomniałam, że przy pobieraniu darmowej lekcji na stronie ESKK podałam swój adres e-mail. No i stało się, dostałam informację o promocji dotyczącej kursów. Ogólnie zasada była prosta zapłać w terminie za połowę kursu, drugą otrzymasz za darmo. Powoli zaczęłam wymiękać…. Po rozmowie z moim chłopakiem, a raczej kilku rozmowach, doszliśmy do wniosku, że jeśli chcę to powinnam zamówić ten kurs. Gdyby nie jego aprobata to pewnie nie zdecydowałabym się na niego, ale wtedy poczułam się usprawiedliwiona ;).

No i jest. Kilka dni temu zawitała do mnie pani listonoszka z pierwszą paczką zawierającą segregator, pierwszy zeszyt z lekcjami 1-2, płytą audio, ulotkami, certyfikatem potwierdzającym uczestnictwo w kursie i jak to się ładnie nazywa- informacją finansową dla studenta.

Pierwsze wrażenie jest pozytywne, poza jednym szczegółem. Muszę zapłacić 25 zł wpisowego :[. Do kursu wydawnictwo dodatkowo oferuje nam za „drobną opłatą” 9,90zł etui na CD- za to podziękowałam, kupiłam sobie 2 na allegro-5 zł za sztukę w moim ulubionym czerwonym kolorze (przyda się do wszystkich płyt językowych, w końcu będą w jednym miejscu) oraz program Supermemo za 19,90 zł do nauki słówek- wolę swoje fiszki, a poza tym szukajcie a znajdziecie ;) i nie zapłacicie…

Teraz raz w miesiącu będę otrzymywać pakiet 2 lekcji, zadania domowe będę wysyłać mailem, a jeśli do października będę za wszystko płacić na czas, to za kolejne 10 pakietów nie będę musiała (teoretycznie ;) ) płacić. Po ukończeniu kursu mogę przystąpić do  ich wewnętrznego egzaminu i otrzymać certyfikat- pożyjemy zobaczymy….

Za jakiś czas postaram się napisać coś więcej na temat, na tę chwilę nic więcej nie mogę dodać.
Macie jakieś doświadczenia związane z kursami ESKK??

niedziela, 18 grudnia 2011

Niespodzianka i smutna wiadomość

Połowa grudnia już za nami, wszyscy już chyba czują przedświąteczną atmosferę, pomimo tego, że śniegu brak- z czego niesamowicie się cieszę, bo ja ciepłolubna jestem ;). Jednocześnie wielkimi krokami zbliża się nowy rok 2012, a co z tym związane SYLWESTER. Nigdy nie byłam imprezowym typem i temat zabaw sylwestrowych nie wywoływał u mnie żadnych emocji. Zwykle spędzałam go w gronie rodziny lub najbliższych znajomych przy szampanie, bez zbędnej otoczki, kolorowych strojów, przerysowanych makijaży itp. Z tego też powodu nie poruszałam z moim mężczyzną tematu sylwestra, bo przekonana byłam, że coś wymyślimy po świętach.

Jednak jak się potem okazało, mój chłopak w tajemnicy przede mną szykował dla mnie niespodziankę. Nie chciał mnie stawiać w niezręcznej sytuacji, dlatego powiedział mi o tym teraz, jednak moje zaskoczenie było ogromne.
W piątek dowiedziałam się, że sylwestra spędzimy w OSTRAWIE ! Nawet mi przez głowę nie przeszło, że mógł coś takiego przygotowywać za moimi plecami, jednak jak widać nikt nie zna mnie tak dobrze jak on :). Przyznam, że na wiadomość o tym zaniemówiłam i zrobiło mi się bardzo miło na sercu, ponieważ widzę, że moi bliscy rozumieją moją pasję i starają się mnie bardzo wspierać w moich działaniach. Wiem, że to tylko sylwester w Czechach, ale dla mnie nawet ta krótka chwila spędzona w ukochanym kraju będzie zastrzykiem pozytywnej energii ! Postaram się wam wrzucić jakieś zdjęcia z mojej wyprawy :) w miarę możliwości.

*******************************************************************************************
Niestety mój doskonały nastrój minął wraz z przykrą wiadomością, która obiegła już cały świat- śmierć Vaclava Havla dotknęła mnie osobiście. Nie wiem czy spowodowane jest to faktem, że ostatnio temat byłej Czechosłowacji i Karty 77 był mi bardzo bliski i poruszany w większości książek, które miałam przyjemność przeczytać, wiem tylko , że moje Czechy utraciły wspaniałego człowieka i już nie będą takie same....

http://www.prague-life.com/media/pics/vaclav-havel.jpg

poniedziałek, 12 grudnia 2011

Moja "CZESKA EMPETRÓJKA" ;)

O tym jak dużą rolę w nauce języka obcego odgrywa dobra organizacja wolnego i bezproduktywnego czasu, nie muszę nikomu wspominać J. Myślę, że właśnie w tym tkwiła przyczyna moich poprzednich niepowodzeń- pomysł był, materiały też, tylko koncepcji na to kiedy i jak się za wszystko zabrać brak.

Od samego początku mojej nauki czeskiego postawiłam sobie cel- wykorzystanie bezproduktywnego czasu, który spędzam np. w drodze gdzieś, w tramwaju/autobusie/pociągu, poczekalni itd. Od razu wrzuciłam do torebki rozmówki polsko-czeskie, aby zawsze mieć coś pod ręką, co pozwoli mi szybko przeglądnąć coś związanego z ulubionym językiem J, potem doszły do tego fiszki. Niestety czasami nie mam jednak możliwości CZYTANIA materiałów. Jazda tramwajem w godzinach szczytu nie sprzyja za bardzo rozwijaniu umiejętności czytelniczych…

Postanowiłam zatem zgrać swoje płyty z nagraniami dołączonymi do kursów na kartę pamięci w telefonie. Ten pomysł nie okazał się jednak zbyt dobry. Kiedy miałam ochotę posłuchać sobie normalnej muzyki i włączałam odtwarzanie losowe, oczywiście jak na złość wtedy zawsze w moich słuchawkach rozbrzmiewał głos Pani czytającej czeski alfabet lub inną, zupełnie niepożądaną w tej chwili listę słówek J. Nie miałam za bardzo głowy do tego, żeby zabrać się za tworzenie list odtwarzania lub zabawę w grupowanie utworów. Z mojej mp4 nie mogłam skorzystać, ponieważ za bardzo polubił ją mój chłopak i przepadła gdzieś w czeluściach jego plecaka, poza tym nie miałam serca mu jej odbierać.

Na szczęście przypomniałam sobie o starym odtwarzaczu mp3 schowanym na dnie szuflady, notabene kupionym właśnie w celu zgrania na niego materiałów językowych. Niestety wtedy pomysł nie wypalił, a mp3 stało się pamięcią przenośną. Później byłam przekonana, że odtwarzacz jest popsuty, bo nie reagował pomimo nowej baterii ( jak się potem okazało, to bateria z Tesco była do kitu).
Jakieś dwa miesiące temu dałam mojemu Grundigowi ostatnią szansę. Był to strzał w dziesiątkę. Dokupiłam tylko słuchawki douszne, żeby nie słyszeć dźwięku z zewnątrz.


Zgrałam na niego następujące kursy:
-Edgard Kurs podstawowy Czeski
-Czeski Kurs dla początkujących z serii „Ucz się sam”
-Pimsleur Czech

Od tego czasu jest to moja CZESKA EMPETRÓJKA ;), ma swoją osobną kieszonkę w torbie, zawsze z niej korzystam w drodze na zajęcia czeskiego czy wtedy kiedy jestem byt zmęczona, żeby czytać. Zwykle dokładnie wsłuchuję się w nagrania, chociaż czasami włączam nagranie tak o dla posłuchania samej melodii języka. Oczywiście w czasie słuchania kursu Pimsleura jestem skupiona na tyle na ile to możliwe, żeby trzymać się idei kursu- ciekawa jestem jak wyglądam, kiedy jadąc w tramwaju ruszam ustami i po cichu udzielam odpowiedzi na zadawane pytania :D.

A wy korzystacie z nagrań językowych poza domem? Macie jakieś swoje pomysły na wykorzystanie bezproduktywnego czasu?

środa, 7 grudnia 2011

Moje językowe plany

Wiem ,że będzie to post troszkę na przerost, ale mam nadzieję, że kiedyś przeczytam go sobie ponownie z satysfakcją, że zrealizowałam swoje plany.

1.Czeski- biegle w mowie i piśmie, mój cel numer 1, skupiam wszystkie swoje siły, aby go osiągnąć !

2.Angielski-zawsze był to jeden z moich ulubionych języków, nie sprawia mi większych kłopotów, ale czuję, że poświęcam mu zbyt mało czasu i nie jestem z tego faktu zadowolona. Zaczynam czuć , że wielu słów już nie pamiętam i nie wypowiadam się tak płynnie jakbym tego chciała. Czas to zmienić !

3.Rosyjski-moje przeżycia z rosyjskim aż proszą się, aby poświęcić im osobny post ;) to bardzo płomienne uczucie schodzimy się i rozstajemy na długie tygodnie…. Motywacją jest dla mnie mój chłopak, dla niego rosyjski nie ma tajemnic, więc chciałabym osiągnąć poziom, który pozwoliłby mi na oglądanie z nim telewizji rosyjskiej, słuchanie radia czy oglądanie filmów.

4.Niemiecki- bite 6 lat nauki, w głowie prawie pustka… Aż wstyd się do tego przyznać, ale nic straconego. To bardzo przyjemny język jak dla mnie, pomaga w nauce czeskiego (Tak! Tak!) i mam do niego duży sentyment z dzieciństwa, kiedy to oglądałam praktycznie tylko niemieckie kanały z telewizji satelitarnej J

5.Hiszpański- miłość z dzieciństwa, żałuję, że tak szybko się poddałam, bo pewnie teraz mój poziom byłby całkiem przyzwoity. Na szczęście zostało mi troszkę materiałów, także w wolnym czasie możliwe, że po nie sięgnę.

6.Włoski- do włoskiego zabierałam się kilka razy. Nawet przedwczoraj chodząc po księgarniach wpadły mi w ręce jakieś małe książeczki z Wiedzy Powszechnej ze słownictwem i podstawami gramatyki po 4,90 zł. Już mnie korciło, żeby je kupić, ale jakimś cudem się powstrzymałam. Nie wiem co będzie z tej znajomości, ale może wyniknie coś więcej ;)

7.Ukraiński- jak już kiedyś pisałam, nazwisko i korzenie zobowiązują ;), jeśli opanuję rosyjski w przyzwoitym stopniu, to zabiorę się za ukraiński.

8.No i na koniec wisienka na torcie, pomysł z ostatnich dni SŁOWACKI !- przeglądając różne ogłoszenia  o pracę, oglądając strony internetowe, wpadłam na pomysł, że do czeskiego świetnie pasuje znajomość słowackiego. Jeśli chodzi o melodię języka, to jestem nim oczarowana tak samo jak czeskim, złośliwi twierdzą, że słowacki to dialekt czeskiego i nie powinien być odrębnym językiem :]. Na razie nie posiadam żadnych materiałów, ale w przyszłym roku zaopatrzę się pewnie w kurs Edgarda na sam początek.

Czy ktoś miał może do czynienia z językiem słowackim? Możecie polecić jakieś materiały?

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Fiszki-Jak to u mnie wygląda cz.2

Swój poprzedni post poświęciłam opisaniu metody jaką jest nauka słówek za pomocą fiszek. W dzisiejszym poście chciałabym dokładniej opisać swoją „rutynę fiszkową”.

Zwykle słownictwo, które umieszczam na kartonikach to słówka, które pojawiły się na ostatniej lekcji czeskiego w szkole językowej. Wypisuję je sobie wszystkie z tekstu na czystą kartkę A4. Słówka uzupełniam później innymi z danej tematyki, których po prostu zabrakło w tekście np. ostatnio wypisywałam wszystkie nazwy owoców i warzyw po czesku, a słownictwo z Edgarda nie wyczerpywało tematu, dlatego z pomocą słownika i rozmówek uzupełniłam je o nazwy różnych odmian orzechów, rodzaje sałat i owoców morza- czyli to co uwielbiam najbardziej ;) ( mam wrażenie, że będą mi bardziej potrzebne niż słowo pietruszka) . Na przepisywanie słówek na kartkę wykorzystuję zwykle wolne chwile, np. przerwy pomiędzy zajęciami, czas spędzany w pociągu- ostatnio było to aż 16 godzin :O !, chwilę kiedy oglądam coś w telewizji ( w końcu mam telewizor :D). Zwykle wtedy nie muszę zbytnio skupiać swojej uwagi, dlatego wypisywanie słówek jest idealnym dodatkiem. 

Kiedy już uznam, że ilość słów jaka znalazła się na kartce jest wystarczająca, zaczynam przepisywać je na fiszki in blanco. Zajmuje mi to naprawdę niewiele czasu, słucham wtedy czeskiego radia i automatycznie przepisuję każde wyrażenie, czasem dodaję pod słówko jakieś zdanie z tekstu itp.

Po kilku godzinach od zrobienia fiszek przeglądam je pobieżnie i na kupkę odkładam kartoniki, z którymi miałam problem. Do segregowania fiszek przydaje się pudełko memobox z wydawnictwa Cztery Glowy, które dodane było do książki Naucz się uczyć- Sebastiana Leitnera, którą ostatnio kupiłam całkowicie przypadkiem, nie był to planowany zakup  i jak na razie nie chcę się za bardzo wypowiadać na temat samej książki. Pudełko jest ok, chociaż wiem, że można je spokojnie wykonać samemu i nie ma sensu wydawać pieniędzy specjalnie na nie. Minusem jednak  jest to, że jest ono z kartonu co oznacza, że nie jest mobilne (na pewno nie odważyłabym się go wrzucić do swojej torebki, bo zostałoby przez nią pochłonięte ;) ). 

Kiedy chcę większą ilość fiszek zabrać ze sobą np. gdy jadę do rodziców na weekend, to wykorzystuję do tego celu pudełko po tabletkach z magnezem :D- całkiem dobrze się sprawdza. Wiem, że dostępne są plastikowe pudełka na fiszki, ale jak na razie szkoda mi wydawać na nie pieniędzy, kiedy na liście życzeń czeka kilka książek.
Pudełko memobox podzielone jest na 5 przegródek, także zapamiętane fiszki po przeglądnięciu przeskakują na następny poziom, a reszta pozostaje w 1 przegródce. Po kilku dniach w ramach powtórki przeglądam fiszki po raz kolejny i te, z którymi nie miałam problemu awansują do kolejnej przegródki, a słówka niezapamiętane wracają do 1. Staram się dosyć szybko uporać z każdą partią materiału, ponieważ nie ukrywam, że fiszek jest dużo i gdybym sobie odpuściła, to ilość kartoników przerosłaby mnie. Raz na jakiś czas robię sobie duuuży kubek pysznej kawy i siadam do fiszek, które przerobiłam już jakiś czas temu. Jeśli okaże się, że jakiegoś słówka nie pamiętam, pomimo tylu powtórek, to po prostu włączam je do partii, którą aktualnie przerabiam J.

Zawsze staram się mieć przy sobie kilka kartoników w torebce (do transportu super sprawdza się etui na wizytówki, ja swoje kupiłam za jakieś 4 zł w Tesco, drugie dostałam w jakimś konkursie jako gadżet reklamowy) i te 20 kartoników spokojnie przeglądam sobie w tramwaju, w kolejce do lekarza, w samochodzie ( wtedy kiedy nie muszę kierować of course ;) ) bądź przed zajęciami, kiedy mam chwilę czasu.

Mam nadzieję, że do końca roku odważę się już korzystać z gotowych talii, bo jest to szybsze i wygodniejsze, jednak dopóki ta metoda mi się nie znudzi i mam na nią czas, to nadal będę ja praktykować J.