niedziela, 24 czerwca 2012

Łacina ?

Egzamin zawodowy za mną, więc mogę już spokojnie powrócić do blogowania- wyniki dopiero pod koniec sierpnia,także zdążę już o nim zapomnieć ;).
Jednocześnie chciałam powitać wszystkich nowych czytelników i osoby, które odwiedzały mojego bloga, chociaż przez ostatni czas za wiele się na nim nie działo.
Początek lipca i wyniki rekrutacji  zbliżają się już wielkimi krokami, dlatego coraz poważniej zaczynam analizować program studiów i zastanawiać się nad poszczególnymi przedmiotami.


Jak na filologię przystało, pierwszy semestr przywita mnie zajęciami z ŁACINY. Gdybym się jednak zdecydowała na filologię indyjską i kulturę Indii byłyby to 4 semestry !
Jeśli chodzi o moją przygodę z łaciną, to nie była ona zbyt długa- także obowiązkowy semestr zajęć, jednak wtedy już na wstępie usłyszałam, że łaciny nauczę się na anatomii a nie na ćwiczeniach z łaciny ;). Z tego względu nauka ograniczyła się tylko do klasycznej pamięciówki- wkuwania nazw anatomicznych po polsku i łacinie...


W szkole średniej także nie miałam przyjemności zapoznać się z tym językiem, chociaż wiem, że wiele szkół prowadzi takie zajęcia na profilach biologiczno-chemicznych czy historycznych.  Podobno moja szkoła także    
oferowała lekcje łaciny- niestety ja chodząc do niej przez 6 lat nie miałam przyjemności poznać nauczyciela od łaciny- z rosyjkim była identyczna sytuacja ;)


Na swojej półce posiadam jedynie dwie książki ( starsze i nowsze wydanie), z których korzystała moja uczelnia oraz kurs Edgarda, który zakupiłam bardzo dawno temu, kiedy dostałam się na poprzednie studia i miałam ambitny plan, aby zapoznać się przynajmniej z podstawami ;). Niestety kurs wylądował na półce i przyznam się szczerze, że po rozpakowaniu nie zaglądnęłam do niego ani razu, dlatego nie mogę nawet powiedzieć, co w nim dokładnie jest :/. Możliwe, że w te wakacje wreszcie zapoznam się z jego zawartością, chociaż nie wydaje mi się, abym z niego wiele wyniosła. 


Wiem, że wśród moich czytelników są osoby, które już miały do czynienia z łaciną na studiach filologicznych i mogą się podzielić wrażeniami :). Polecacie może jakieś ciekawe książki lub macie sposób jak ugryźć łacinę? Jak wspominacie zajęcia z łaciny na studiach? Coś jeszcze pamiętacie czy może był to tylko jeden z przedmiotów do zaliczenia?

27 komentarzy:

  1. Ja miałam łacinę przez jeden semestr na rusycystyce i dzięki temu teraz na italianistyce została mi ona przepisana. Jeśli dostaniesz się na filologię czeską na UWr i pan się jeszcze nie zmienił to niestety nic się nie nauczysz :(. Uczyliśmy się tylko sentencji na pamięć (na egzaminie było ich chyba z 40), było parę kartkówek z podstaw odmiany. I tyle! Pan jest kochany i sympatyczny, opowiadał wiele ciekawostek na różne "rzymskie" tematy, ale nie wymagał niczego. Miałam piątkę tylko dlatego, że lubię się uczyć sentencji ;). Już na italianistyce wiem, że pani bardzo dużo wymagała i parę osób ma jeszcze warunki z tego przedmiotu.
    Ja mam dziwny stosunek do łaciny. Do tej pory nauka tego języka napawała mnie obrzydzeniem. Ja lubię wykorzystywać w praktyce dany język (rozmowa z mieszkańcami, poznawanie nowej kultury, oglądanie filmów), a łacina... no wiadomo. z Cyceronem sobie nie pogadam ;)
    Natomiast ostatnio coś mnie zaczyna do niej przekonywać. Chyba dorastam :D. Myślę sobie, że taki maniak językowy jak ja powinien znać łacinę. Na razie nie mam na nią czasu, ale na emeryturze kto wie :D.Żartuję, może nawet szybciej. Przepraszam, za taką długą odpowiedź!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raija dzięki za taką wyczerpującą odpowiedź! Właśnie na takie liczyłam :). Po przeczytaniu odpowiedzi domizzz wnioskuję, że Pan nadal ten sam ;). U mnie na łacinie także prowadzący był zakręcony na punkcie sentencji, chociaż nijak się to miało do charakteru kierunku studiów... Na dodatek cały czas tłumaczył swoje nazwisko na łacinę i uważał to za świetny kawał :D, potem namieszał niektórym i uwierzyli, że faktycznie się tak nazywa.

      Usuń
  2. Haha łacina... na szczęście pożegnałam się z nią po 3 roku studiów. Cóż poradzić, że mam greckie serce? :) Ale co jak co ale zarówno łacina jak i greka bardzo się przydają do późniejszej nauki języków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To samo usłyszałam od wykładowców na filologii indyjskiej ;). Studiujesz może filologię nowogrecką bądź kulturę śródziemnomorską? Dla mnie nowogrecki to czarna magia, Barbajorgos posiadam na półce, ale nie należy do mnie ;)

      Usuń
  3. Ja z kolei studiuję na UAM w Poznaniu i miałem tam 2 semestry łaciny. Powiem Ci tak, jestem prawie pewny, że na studiach w łacinie się nie zakochasz. To piękny język, ale sposób w jaki go uczą praktycznie w całej (może poza Warszawą) jest okropny. Owszem, nauczyciele potrafią się trawić mili, ale nauka będzie nudna. Dlaczego?

    Otóż po pierwsze: jest to totalne wkuwanie. Końcówki poszczególnych deklinacji, koniugacji, sentencje (ja miałem więcej niż koleżanka - 80) i tyle. Będziesz tłumaczyć teksty ze słownikiem, ale nie będziesz potrafiła powiedzieć ani jednego zdania w tym języku! To jest chore. Łacina nie jest uczona na studiach jak żywy język, czyli w taki sposób, który by Cię zachęcił do nauki. Ona jest uczona po to, żebyś tłumaczyła suche teksty. Ubolewam nad tym, że w każdej książce na pierwszej lekcji miast rzeczy typu: "jak się masz", "jak masz na imię", "cześć", jest krótki tekst i 12 końcówek I deklinacji do wykucia. Sprawdzałem w pięciu książkach. Okropieństwo.

    Po drugie (to już nieco mniejszy kłopot, a dla innych nawet zaleta) istnieje kilka sposobów czytania łaciny. Np. łacina kościelna (brzmi nieco jak włoski). W Polsce używa się głównie... polskiej, czyli tej której się używało w średniowieczu. Tj. wszystko jest czytane dostosowując się do polskiej fonetyki (quo vadis jako /kwo vadis/ - zamiast /kwo wadis/ jak czytali Rzymianie - czyli okropne polskie "KWAkanie" jak to nazywam). Ta rzymska wymowa, to pronuntatio restituta - wymowa restytuowana, która na szczęście w Europie Zachodniej i USA już dominuje (por. seriale i filmy zagraniczne - nawet w takim serialiku jak LOST - http://www.youtube.com/watch?v=uuIb9rUNYZw ;) ), ale w Polsce dopiero raczkuje (w Warszawie zaczyna dominować, ale nawet na pierwszych stronach tego podręcznika, który posiadasz - z Edgarda jest napisane: "Z dwóch stosowanych w Polsce konwencji wymawiania języka łacińskiego zdecydowaliśmy się wybrać powszechniej spotykaną konwencję tradycyjną, opartą na systemie fonetycznym języka polskiego. Stosowana przez specjalistów i bliższa pierwotnemu brzmieniu łaciny klasycznej tzw. wymowa restytuowana nie została uwzględniona w nagraniach".
    Może wkrótce zacznie się to zmieniać. A dlaczego mnie to razi? Bo większość tekstów, które się przerabia to teksty starożytnych, a nie średniowiecznych autorów. A jaki jest sens czytać epigramy Marcjalisa w sposób, który powstał z półtora tysiąca (sic!) lat po jego śmierci? Traci się wszystko - rymy, zamierzone brzmienie, wszystko.

    No dobra, trochę się wyżyłem, teraz napiszę co polecam :P Jeśli pragniesz się uczyć sama... to z pewnością nie z jednego podręcznika, ale to każdy język tak ma. Ja polecam wypatrzyć na Allegro "Łacina bez pomocy Orbiliusza", dlatego że jest to jedyny samouczek jaki powstał (są odpowiedzi i tłumaczenia tekstów). Większość innych książek zaprojektowano do pracy w szkołach. No, ok, jest ten Edgard teraz, ale treściowo nie może się równać z innymi pozycjami. Ale fajnie, że go masz - ma sporo ćwiczeń + CD jeśli polska wymowa będzie Cię satysfakcjonować.

    Ponadto gorąco polecam serie lekcji na youtube od autora TuTubusLatinus - Latin with Virgil - http://www.youtube.com/watch?v=GfxK6fC2v6c - to jest właśnie w (sporym) przybliżeniu, ale jednak, sposób w jaki powinno się uczyć łaciny. Naprawdę bardzo przyjemnie się to ogląda.

    Ponadto nieoceniony jest słownik na angielskiej Wikitionary - http://en.wiktionary.org/wiki/dominus#Latin - dałem przykład słowa "dominus" - jest jego odmiana, próbka dźwiękowa praktycznie wszystkich słów (w wymowie restytuowanej), także czasem taki internetowy słownik lepszy jest od tradycyjnych, ale oczywiście i bez takich na dalszych etapach nauki ciężko, ale na studiach i tak każą Ci jakiś kupić. Pewnie tylko łacińsko-polski (bo jedynie do tłumaczeń), ale polsko-łaciński w razie potrzeb możesz dokupić sobie sama.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem na UAM i łacinę miałam tylko jeden semestr. Dla mnie nauka tego języka jest nonsensem. W teorii, ma ułatwiać uczenie się innych języków, które z niego czerpią. W praktyce, moja jakaś tam znajomość francuskiego i angielskiego pomagała mi rozumieć łacinę. Uczyliśmy się deklinacji i sentencji, przy czym nikt z nas już nic nie pamięta. To wydawanie rządowych pieniędzy bez sensu. To samo z resztą myślę o zajęciach z filozofii na filologiach. Być może jest ona ciekawa, ale filologia to nie miejsce na ten przedmiot.

      Usuń
    2. No nic jak tylko się nie zgodzić. Z filozofią nie wiem, bo będę miał ją w przyszłym semestrze, ale pewnie się zgodzę. Ciekawie się o tym dowiedzieć, ale można przecież samodzielnie przeczytać książki, a to jest jedynie przysłowiowy "zapychacz".

      Co do łaciny, powtórzę - to, jak jej uczą na uczelniach, sucho i totalnie bez pasji - jest kompletnym nonsensem i wielką pomyłką. Zapewniam, że samodzielna jej nauka, w przystępny sposób i z odpowiednią pomocą, rzeczywiście ogromnie pomaga w nauce innych języków. Zwłaszcza romańskich: portugalskiego, włoskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Innych pewno też, ale innych się niestety nie uczę. "Uczelniana łacina" się jednak na wiele nie przyda. Ot, byle zaliczyć.

      Usuń
  4. Ciekawe teksty osobiście znajduje w podręczniku (typowym do pracy na studiach) "Łacina dla lektoratów szkół wyższych", ale poza tym jest dość drogi i prowadzony w taki nieprzyjemny sposób jak inne podręczniki, więc na razie odradzam. To tylko jeśli zdecydujesz, że łacina zagości w Twym sercu na dłużej ;)

    No, to tyle, zbyt mocno się zresztą rozpisałem. W razie czego służę pomocą, chociażby gdyby zainteresowała Cie wymowa restytuowana i chciałabyś wiedzieć więcej :)

    A teraz wykorzystam ten komentarz, do własnych niecnych celów :P Otóż rozbudził Twój blog we mnie chęć nauczenia się (może na razie powiedzmy: "liźnięcia") języka czeskiego. Czy jesteś w stanie polecić jakiś podręcznik lub cokolwiek do samodzielnej nauki? ;> myślałem nad kursem podstawowym czeskiego w Edgardzie, ale... ahh te Edgardy, nie wiem czy jest to warte kupna, być może znasz coś ciekawszego :)


    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się tutaj wtrącę i polecę Ci samouczek "Ucz się sam" z wydawnictwa literackiego (czyli "Teach yourself Czech"). Fajna formuła (przynajmniej jak dla mnie), każde zagadnienie dobrze wytłumaczone i jeszcze sporo innych zalet, które ta książka zdecydowanie posiada. Nie wiem jak nowe wydanie, bo ja mam jeszcze to starsze, ale pewnie równie dobre albo jeszcze bardziej ulepszone :).
      PS: Dodatkowo jeszcze słucham sobie czeskiego radia, na razie nie za bardzo mi to wychodzi, ale teraz, kiedy zaczynają się wakacje... będzie więcej czasu :).

      Usuń
    2. Flack ogromne podziękowania za tak wyczerpującą odpowiedź, być może przyda się także innym, którzy w tym roku także będą zapoznawać się z łaciną :).
      Z ciekawości zapytam: Co studiujesz?
      Co do polecenia materiałów do czeskiego: Edgard jak najbardziej nadaje się do liźnięcia ;), zgadzam się z Anonimowym- "Ucz się sam" jest chyba najobszerniejszą i najdokładniejszą pozycją jaką można aktualnie spotkać w księgarniach. Posiadam nowsze wydanie, ale nie miałam okazji sprawdzić czym się ono różni od tego, o którym wspomina Anonimowy :). Najbardziej jednak polecam książkę Mluvíte česky- Jiří Damborský Wiedza Powszechna, która już nie jest niestety dostępna w regularnej sprzedaży ( rok wydania 1972 )- możliwe, że się ostała jeszcze w bibliotekach lub antykwariatach, ja mam swoją z allegro. Tak poza tym to zawsze każdemu serdecznie polecam czeskie materiały, ale kwestia ich dostępności u nas, nawet przy granicy to już osobny temat :(

      Usuń
    3. Dziękuję! To "Mluvíte česky" znalazłem w Internecie, ale po pierwsze nie lubię piracić, a po drugie nie lubię e-booków, a czytnika niestety nie posiadam, także postaram się wypolować jeszcze gdzieś w jakichś antykwariatowych czeluściach realną książkę :) Do tego czasu zaś nabędę ten podręcznik "Ucz się sam", który oboje polecacie.

      Ja studiuję filologię portugalską z francuskim. Chociaż z uwagi na rodzinne kontakty pragnę zastartować jeszcze na fil. włoską w tym roku, także też się szykuję na nowe studia ;)

      Usuń
    4. Widzę duże podobieństwo między nami ;). Ja także nie ściągam materiałów z internetu, bo uwielbiam mieć książkę w łapie, a nie na ekranie komputera; nie potrafię się uczyć z materiałów w tej formie i także staram się "nie piracić". Z tego względu tak bardzo uwielbiam allegro, czasami za grosze można znaleźć prawdziwe perełki.

      Filologia portugalska z francuską brzmi bardzo interesująco, ale całkowicie nie moja bajka, nie miałam do czynienia z żadnym z tych języków. Dodatkowo fil. włoska, ambitnie !

      A co do czytnika, to ja niby posiadam, ale od prawie miesiąca jest w naprawie, także zdążyłam już o nim zapomnieć, bo nie nacieszyłam się nim zbyt długo :/.

      Usuń
  5. Łacina... :D ileż ja się namęczyłam z tą łaciną w liceum. Każda lekcja to było takie horror show: delikwent wijący się pod tablicą, nawiedzona łacinniczka krzycząca: verte! verte! plus my, przerażeni, ale duszący się śmiechem z powodu absurdalności sytuacji.
    Z łaciny (2h w tygodniu przez 3 lata) zostało mi:
    - łatwość nauki języków romańskich
    - znajomość senstencji.
    To i tak dużo. :)

    W sumie nie żałuję tych licealnych lekcji. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspomnienia faktycznie na całe życie, a i znajomość sentencji zawsze kiedyś może się jeszcze przydać- szczególnie w programach typu "1 z 10" !

      Usuń
  6. U nas łacina była czystą formalnością. Z gramatyki nie zrobiliśmy prawie nic, a tego co zrobiliśmy, to już nie pamiętam oczywiście. Stałym punktem programu były sentencje pojawiające się na koniec zajęć, zazwyczaj 4-6, z których na kolejnych zajęciach była kartkówka. I egzamin na koniec semestru obejmował też właśnie te sentencje, więc kwestia była przetłumaczenia kilkudziesięciu zdań (zabij, nie wiem w którą stronę:P). Dla mnie bomba, bo łacina praktycznie nie była mi później potrzebna. Ewentualnie gramatyka historyczna albo scs minimalnie do niej nawiązywały, ale naprawdę, można by się bez niej obejść ;) Tyle tylko, że teraz jakieś proste zdania po łacinie jestem metodą dedukcji zrozumieć :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domizzz nie ukrywam, że miałam nadzieję, ze się tutaj odezwiesz ;). Twoja wypowiedź mnie uspokoiła, bo z łaciną na filologiach jest związanych wiele legend, więc chciałam uzyskać informacje z wiarygodnego źródła.
      Możesz napisać coś więcej o scs? Podobnie jak łacina czy troszkę większy kaliber? ;)

      Usuń
  7. Ja miałam łacinę przez 2 lata w LO, a potem semestr na studiach... Za wiele się nie nauczyłam - podstawowa odmiana, no i sporo słówek i sentencji. Nie rozpaczałam z tego powodu - uczyłam się tylko dlatego, że wiedziałam, że będę to musiała zaliczyć... Niestety łacina to nie jest "praktyczny" przedmiot, w żaden sposób nie da się tego wykorzystać (chyba, że ktoś chce zaszpanować, ale to inna bajka..;) i bardzo podziwiam osoby, które mają do tego cierpliwość i zacięcie:)
    Życzę powodzenia, może Tobie się spodoba:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczególnych ambicji związanych z łaciną nie posiadam, ale może faktycznie się polubimy ;). Kiedyś usłyszałam, ze z moją miłością do gramatyki i matematycznym podejściem do języków bardzo pasuję do łaciny- ile w tym prawdy to już nie mi oceniać :)

      Usuń
  8. łacina... cieszę się, że nie muszę z tym mieć do czynienia ;-) Patrząc jak moja przyjaciółka się z tym męczy - sama wymiękam.

    Życzę powodzenia :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, mało brakowało do tego żebyś Ty także się z nią męczyła od października ;)

      Usuń
  9. Łacina była moim ulubionym przedmiotem na Lingwistyce Stosowanej / UAM w Poznaniu, ale tylko dlatego, że miałem wykładowcę z prawdziwego zdarzenia, (znany również jako Filolog Pesymista). Ten gość zarażał pasją. 0 wykuwania, 100% analizy. Naukę rozpoczął od pokazania nam jak używać słownika, absolutna podstawa. Nauczyciel-legenda! Życzę Ci właśnie takiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moglbys przyblizyc lingw. stosowana? Zastanawiam sie, czy naprawde jest tak ciezko na I roku, jak mowia - z powodu wykladow po niemiecku.

      Sa moze jakies zajecia wyrownawcze z niemieckiego? ;)

      Zdravim! :)

      Usuń
    2. Cieszę się, że jednak znajdują się takie "perełki" i z łaciną nie musi być wcale tak źle :)

      Usuń
  10. Ad rem.

    Mialem rok laciny na studiach. I wspominam lacine fatalnie. Moze dlatego, ze mielismy lektora, ktory wymagal od cholery (trafilem do grupy z lacina zaawansowana, nie wiedziec czemu - nie mialem jej w LO) - a nie umial wiedzy przekazac (tu widac, ze tytul doktora (nauk klasycznych!) nie przeklada sie na zdolnosci akademickie) :(

    Wtedy myslalem, ze nic gorszego niz obcy jezyk fleksyjny nie moze istniec. Pomylilem sie na szczescie, bo przygoda z niemieckim (ze swietnym germanista - czlowiek z pasja i zakreconym pozytywnie poczuciem humoru) stwierdzilem, ze nawet lacina moze byc przyjazna, jesli sie ja odpowiednio wylozy ;)

    Mam tylko nadzieje, ze - jesli bede musial powtorzyc kurs - trafie na przyjaznego lektora :)

    Zdravim!

    PS. Jak Ty to robisz, ze masz tyle komentarzy? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo a jaki kierunek studiowałeś?
      Życzę Ci tego, żeby ocena z łaciny została Ci przepisana, bo szkoda marnować na nią znowu tyle czasu.

      Komentarze same się rozmnażają pod postem kiedy się ich zbytnio nie pilnuje ;).

      Usuń
  11. Miałam łacinę w liceum i pomimo tego, że nawet brałam udział w olimpiadzie, to później sobie zdałam sprawę, że... Nie lubię tego języka. Owszem, jest on pomocny przy nauce innych języków obcych i niejako samoistnie mnie nieco interesuje przez moje prawnicze 'ciągotki', ale rzeczywiście niektóre rzeczy (końcówki) trzeba po prostu wykuć.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystko dzięki temu wspaniałemu człowiekowi, doktorowi Agbazarze, wspaniałemu rzucającemu zaklęcia, który przywrócił mi radość, pomagając mi odzyskać ukochaną, która zerwała ze mną cztery miesiące temu, ale teraz jest ze mną dzięki pomocy doktora Agbazary, wspaniałego koło zaklęć miłosnych. Dziękujemy mu za wszystko, możesz zwrócić się do niego o pomoc, jeśli jej potrzebujesz w trudnych chwilach poprzez: ( agbazara@gmail.com )

    OdpowiedzUsuń